| Song | Si |
| Artist | Pati Yang |
| Album | Jaszczurka |
| Download | Image LRC TXT |
| jest czwarta nad ranem / w lokalu / gdzie okna są z metalu / | |
| dopalam ostatniego papierosa z trzeciej paczki / | |
| i usypiam / burzę niespełnionych planów zza drzwi / | |
| dobiega już znajomy szept / | |
| to dzień nowy dzień znów przyszedł by udusić mnie / | |
| i obudzić mój lęk przed światłem / | |
| i fatalny ból głowy / | |
| naturalną konsekwencję wczorajszej przygody / | |
| cóż podobno tak jest łatwiej / i chyba bezpieczniej / | |
| gdybym była przy tobie / mógłbyś już nie żyć / | |
| a teraz przemycam moje myśli przez granicę depresji / | |
| przytul mnie / | |
| i powiedz, że to mi się tylko śni i że obudzę się gdzieś indziej / | |
| na innej planecie / w innym świecie / | |
| gdzie nie ma pieniędzy i żyje się powietrzem / | |
| inaczej znów nadejdzie okrutna bezsenność i fale rozpaczy, że ja / | |
| jestem tylko jeszcze jednym szarym przedmiotem przy barze / | |
| i że nic nie znaczę / i nie mam imienia / | |
| i jak te obok mnie w pustych szklankach poszukuję zapomnienia / | |
| że kocham cię / cóż podobno tak jest łatwiej / | |
| i chyba bezpieczniej / gdybym była przy tobie / | |
| mógłbyś już nie żyć |
| jest czwarta nad ranem w lokalu gdzie okna s z metalu | |
| dopalam ostatniego papierosa z trzeciej paczki | |
| i usypiam burz niespe nionych plano w zza drzwi | |
| dobiega ju znajomy szept | |
| to dzie nowy dzie zno w przyszed by udusi mnie | |
| i obudzi mo j l k przed wiat em | |
| i fatalny bo l g owy | |
| naturaln konsekwencj wczorajszej przygody | |
| co podobno tak jest atwiej i chyba bezpieczniej | |
| gdybym by a przy tobie mo g by ju nie y | |
| a teraz przemycam moje my li przez granic depresji | |
| przytul mnie | |
| i powiedz, e to mi si tylko ni i e obudz si gdzie indziej | |
| na innej planecie w innym wiecie | |
| gdzie nie ma pieni dzy i yje si powietrzem | |
| inaczej zno w nadejdzie okrutna bezsenno i fale rozpaczy, e ja | |
| jestem tylko jeszcze jednym szarym przedmiotem przy barze | |
| i e nic nie znacz i nie mam imienia | |
| i jak te obok mnie w pustych szklankach poszukuj zapomnienia | |
| e kocham ci co podobno tak jest atwiej | |
| i chyba bezpieczniej gdybym by a przy tobie | |
| mo g by ju nie y |
| jest czwarta nad ranem w lokalu gdzie okna s z metalu | |
| dopalam ostatniego papierosa z trzeciej paczki | |
| i usypiam burz niespe nionych planó w zza drzwi | |
| dobiega ju znajomy szept | |
| to dzie nowy dzie znó w przyszed by udusi mnie | |
| i obudzi mó j l k przed wiat em | |
| i fatalny bó l g owy | |
| naturaln konsekwencj wczorajszej przygody | |
| có podobno tak jest atwiej i chyba bezpieczniej | |
| gdybym by a przy tobie mó g by ju nie y | |
| a teraz przemycam moje my li przez granic depresji | |
| przytul mnie | |
| i powiedz, e to mi si tylko ni i e obudz si gdzie indziej | |
| na innej planecie w innym wiecie | |
| gdzie nie ma pieni dzy i yje si powietrzem | |
| inaczej znó w nadejdzie okrutna bezsenno i fale rozpaczy, e ja | |
| jestem tylko jeszcze jednym szarym przedmiotem przy barze | |
| i e nic nie znacz i nie mam imienia | |
| i jak te obok mnie w pustych szklankach poszukuj zapomnienia | |
| e kocham ci có podobno tak jest atwiej | |
| i chyba bezpieczniej gdybym by a przy tobie | |
| mó g by ju nie y |